Ostatni miesiąc, w naszym kalendarzu
powinien zmienić nazwę na „chorowanie”. I to całkiem...
różnorodne.
Zaczęło się od Krzysia zapalenia
krtani (jego zresztą ulubionej dolegliwości), po leczeniu
pulmicortem i berodualem było już lepiej i synek był w
przedszkolu... jeden dzień!
Tylko tyle, ponieważ siostra
sprowadziła do domu rotawirusa, którym podzieliła się ze starszym
bratem. Kasia ostatecznie nie obyła się bez pobytu w szpitalu z
powodu odwodnienia. Krzysiowi udało się uniknąć hospitalizacji,
jednak stres o siostrę, niestabilna sytuacja spowodowały, że synek
wpisał w siebie kolejną fiksację. Fikasację mamą.
Pyta mnie (a
trawa to już bez mała miesiąc) co chwila „mama jesteś?”,
„mama gdzie jesteś?”, „mama nie idziesz?”. Zadaje mi te
pytania właściwie co minutę, a w spokojniejszych chwilach tych
pytajników jest 2-3 w ciągu godziny.
Jeśli jestem i zostaję – to prócz
tego, iż muszę działać jak magnetofon, który nagrał sobie
zdanie „nie, nigdzie nie idę”, jest w porządku. Schody
zaczynają się, kiedy chcę wyjść np. wieczorem na zakupy. Mąż w
domu, dzieci się bawią...a mi za nic w świecie nie wolno opuścić
domu.
Przy każdej takiej sytuacji jest
straszny płacz, strach i panika... kończąca się kilku minutową
lub godzinną drzemką z wyczerpania. Strasznie to ciężkie. Ale co
zrobić, prócz zapewnień, że nie zginę, potrzeba czasu i to w
dużej ilości. Teraz jak Krzysio wrócił do przedszkola, płacze
przy pożegnaniu i pyta, czy nie mogę zostać razem z nim.
Wracając do naszych chorobowych
zawirowań, to po okresie rotawirusowym przyszła pora na anginę –
Kasi i moją. Krzyniek cudem się uchował, ale złapał zapalenie
układu moczowego. Jeszcze dobrze nie wyzdrowiał i miał już
kolejne – zapalenie krtani. Tym razem w wersji uodpornionej, bo ani
pulmicort ani berodual nie pomagał. Zapalenie się rozprzestrzeniło
i konieczny był antybiotyk.
Obecnie chodzi do przedszkola (już
tydzień!) choć nie wiem jak długo, bo coś znowu zaczyna
podkasływać...
Także, reasumując, ten miesiąc był
– na bogato!
Jeden dzień zimy (dokładnie jeden
dzień dzieci miały do dyspozycji na zabawę w śniegu), po którym
złapaliśmy jedno popołudnie przedwiośnia.
Może sama wiosna, będzie lepsza, mam
nadzieję, bo – pękam z dumy – Krzyś wreszcie załapał co robi
się z pedałami od roweru!!! Wiem, że to umieją trzylatki, a mój
za kilka miesięcy skończy sześć lat, ale to naprawdę jest
wyczyn. Jak sobie przypomnę ile rok temu mu
pokazywałam, ile pedałowałam naciskając swoimi dłońmi jego stopy na pedałach rowerku... och, siódme poty - i nic. A tu taka niespodzianka, sezon się dopiero zaczyna i wygląda na to, że będzie to sezon rowerowy! Na razie synek ćwiczy na trójkołowym rowerku dla 2-3 latków (tym żółtym na zdjęciach), ale może niedługo przeniesiemy się na czterokołowiec (rower + dwa kółka po bokach).
pokazywałam, ile pedałowałam naciskając swoimi dłońmi jego stopy na pedałach rowerku... och, siódme poty - i nic. A tu taka niespodzianka, sezon się dopiero zaczyna i wygląda na to, że będzie to sezon rowerowy! Na razie synek ćwiczy na trójkołowym rowerku dla 2-3 latków (tym żółtym na zdjęciach), ale może niedługo przeniesiemy się na czterokołowiec (rower + dwa kółka po bokach).
super !
OdpowiedzUsuńjakie świetne mają czapy :) A pedałowanie i utrzymanie równowagi wcale nie należą do prostych rzeczy...
OdpowiedzUsuńpedałowanie bez utrzymywania równowagi - tego się uczy, na takie dorosłe - dwa kółka to jeszcze się nie ma co oglądać
UsuńThoughts can be transmitted to an additional person without the help of regular techniques of
OdpowiedzUsuńconversation. You shine brightly, taking the initiative in every thing you
do and people see that in you immediately.
My weblog ... clairvoyance