Za nami bardzo trudny miesiąc wrzesień. Po wakacjach Krzyś
nie rozpoczął nauki, lecz został w domu (by z jego odpornością czegoś nie
„podłapać” od innych dzieci). 07.09 pojechaliśmy na oddział urologii, zwarci i
gotowi. I trochę nieświadomi tego, co nas czeka. Spodziewałam się operacji
tylko trochę poważniejszej od tej majowej.... w swojej naiwności myślałam że 2
– 3 godzinki i będzie po sprawie. Moje złudzenia już pierwszego dnia rozwiał
ordynator mówiąc, iż takie operacje trwają 4 – 6 godzin. Później obejrzał
Krzysia i stwierdził, że u niego to ogólnie będzie trudniej. Super. Zaczęłam
się stresować.
Następnego dnia o 11.30 Krzyś został zabrany na salę
operacyjną (2 min przed zabraniem podano mu głupiego jasia – który nie miał
szans zacząć działać, więc synek mocno się stresował i płakał).
W trakcie operacji próbowałam znaleźć sobie miejsce.. 5,5
godziny minęło i przyszła pani doktor i oznajmiła cudowne słowa „operacja się
udała, syn jest na sali wybudzeń”! Uff. Po godzinie był już na oddziale. Spał.
Ale działo się coś nie tak. Krzyś puchł, mocz w cewniku się nie pojawiał...
zaalarmowałam dyżurną lekarkę (była już właściwie zaraz noc). Początkowo nie
widziała nic niepokojącego – mocz może jeszcze się pojawi, a opuchnięcie jest niewielkie. Ale oko matki
przecież widzi szybciej, że to nie jest zwykłe opuchnięcie pooperacyjne...
Minęło trochę czasu, mocz dalej nie spływał i zapadła decyzja: powrót na salę
operacyjną.
Miejsca zoperowanego nie mogli ruszyć ze względu na to, że
popsułby się wówczas cały efekt operacji,
więc zrobiono mu przetokę przez brzuch (cystofix) – kolejna dziura w brzuchu pomyślałam... no cóż. Przywieźli go, wyglądał lepiej, to najważniejsze. Obok w sali, leżał chłopiec po podobnej operacji (no, może bez tych przygód co my) i świetnie dochodził do siebie. Patrząc na niego, spodziewałam się, że i u nas też tak będzie.
więc zrobiono mu przetokę przez brzuch (cystofix) – kolejna dziura w brzuchu pomyślałam... no cóż. Przywieźli go, wyglądał lepiej, to najważniejsze. Obok w sali, leżał chłopiec po podobnej operacji (no, może bez tych przygód co my) i świetnie dochodził do siebie. Patrząc na niego, spodziewałam się, że i u nas też tak będzie.
Jak się można domyśleć – nie było.
Synek miał straszne bóle. Nie mógł spać, budził się co 15 –
20 min z płaczem, wyginał się w pałąk. W dzień również miał napady bólu, a
środki przeciwbólowe nie pomagały (w pierwszej dobie miał podawaną morfinę,
wówczas spał). Lekarze przypuszczali, że być może balon w pęcherzu ociera
ściankę i to podobno jest właśnie tak bardzo bolesne. Najgorsze było to, że ból
pęcherza powodował iż synek się napinał, a to znowu prowadziło do bólu miejsca
po operacji. Błędne koło. Płakał że boli go raz to, raz to....
Żeby nam się pobyt szpitalny zbyt monotonny nie wydał, po
raz wtóry zatrzymał się mocz. Najpierw pielęgniarka, później lekarze próbowali
odblokować cewnik. Nic. Pytam co teraz? Wymiana cewnika?
Nie, nie da się, trzeba kłuć w nowe miejsce. Kolejna
przetoka – pytam. Tak...
Dzięki Bogu mocz wreszcie popłynął, ale ja już miałam
spuchnięte oczy, a Krzyś tylko pytał czemu płaczę...
Jeśli chodzi o te straszne bóle to wreszcie dostał leki
które miały mu pomóc. Trochę podziałały i w szóstej dobie czuł się już lepiej.
Dość kłopotliwe (lekko mówiąc) było dla Krzysia leżenie. Po
tej operacji miał nakaz nie wstawania, a nawet nie siadania przez 7 dni! Młody
leżał, pocił się i .. gdy już dość dobrze się miał – grał na komórce ;) Jak
dzieci radziły sobie w szpitalach przed erą elektroniki nie wiem!
W szpitalu spędziliśmy pełnych 10 dób, wyszliśmy w 11 i
przez jeszcze dwa tygodnie mieliśmy leżakować w domu. Także o cały wrzesień
Krzyś miał mniej edukacji.
Później wrócił do zerówki na .. 4 dni i okazał się być znów
chory, ale to już inna historia.
Jej czytam i Wam współczuje, Krzyś jest mega bohaterem! Aż trudno uwierzyć, że dziecko może tyle znieść. Zdrowia dla Was i spokojnej rekonwalescencji dla Krzysia!
OdpowiedzUsuńOj Krzysiu nie szczędzi Ci adrenaliny. Dobrze, że wszystko skończyło się dobrze, pozdrawiamy
OdpowiedzUsuńStrasznie współczuje... Jak będę wypełniać następny pit 38 wiem już na kogo przekażę :) Pozdrawiam i czekam na rozliczenie podatków!
OdpowiedzUsuńMoja córa jest z 24tc , wylew 4 stopnia po prawej stronie. Ma teraz 2 latka i żadnych powikłań . Czytając historie Krzysia widzę jakie mam szczęście. Łzy leją się same. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńdzielna matko kłaniam się w pas. Ty jesteś siłaczką, dzięki której Krzyś jest cudnym chłopcem.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, Agnieszka
Aniu! Pisz! Brakuje Was tu!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Krzyś czuje się coraz lepiej.
Ściskam mocno :)
Choroba dziecka nigdy nie jest łatwa. Trzeba mieć tylko nadzieję, że to zawsze skończy się pozytywnie. Najgorsze jest to, że zazwyczaj nie możemy nic zrobić.
OdpowiedzUsuń