W sobotę, po prawie trzech tygodniach chorób, pojechaliśmy
na zabawę organizowaną przez Krzysia fundację Dzieciom „Zdążyć z Pomocą”.
Dzieci bawiły się świetnie.
Krzyś najbardziej upodobał sobie jeździk…. podobny do tego
jaki ma w domu, na inne atrakcje ciągnęłam go trochę "siłą".
Kasia za to, biegała od kulek, do zjeżdżalni. Szkoda, że synek
nie umie tak korzystać z placu zabaw, ale może z czasem nauczy się być bardziej
elastycznym.
Za to zaskoczył mnie tym, że chciał, by pomalowano mu buzię (rok temu za nic w świecie nie chciał)
oraz że usiadł na kręconym kwiatuszku
(1,5 roku temu na taki sam pozwolił się tylko posadzić, ale o włączeniu nie
było mowy).
Największy zachwyt budziła w Krzysiu Myszka Norka, była dużo
ważniejsza od samego Św. Mikołaja. Biegał za nią, zaczepiał, opowiadał o
wszystkim, co mu do głowy przyszło ;) Na buzi kazał sobie namalować oczywiście Myszkę Norkę.
Od poniedziałku dzieci poszły do przedszkoli. W grudniu to
ich.. jedyny tydzień nauki.
Mam nadzieję, że następny raz nie rozchorują się tak szybko
i na tak długo.
Krzys idzie do przodu, piekne zdjecia. U nas Emilka chciala strasznie zobaczyc Mikolaja...dalej na niego czeka. Przez choroby sie nie udalo. Obawiam sie jednak ze jakby pojawil sie gdzies w poblizu to by sie rozplakala :P
OdpowiedzUsuńpewnie tak, Kasia też bała się i Mikołaja i Myszki... za małe sa nasze dziewczyny jeszcze ;)
UsuńŚwietny , mały rozrabiaka :-)
OdpowiedzUsuńPoZdrawiam