Dawno nie pisałam co u nas. Niestety nie mam dobrych wieści.
W temacie kąpieli walczymy dalej – Krzyś obecnie boi się jak
ognia namydlania – gdy tylko próbuję go umyć, chce już wychodzić z wanny. Trochę
daje się oszukać Ludzikiem – naszą myjką, ale trzeba się nagadać i naskakać by np.
zaakceptował to, że ludzik „zjadł mydło, a teraz ugryzł ramię Krzysia”.
Chciałam dziś napisać o tym, co wydarzyło się kilka dni
temu, a co cofnęło nas o co najmniej rok do tyłu.
Będąc u babci synek zobaczył w TV moment zawalenia się World
Trade Center (sam moment zderzenia z samolotem oraz zapadniecie się budynku;
bez zbliżeń na ofiary i cały ten chaos z bliska). I wystarczyło. Rozpłakał się
strasznie i przez pół godziny nie dało się go nijak uspokoić. Potem uwidoczniły
się długoterminowe skutki tego wydarzenia. Krzysio dzień w dzień po kilkadziesiąt
razy pyta mnie z łzami w oczach „domek stoi?”, patrzy na wszystkie domy w
obawie, że i one się zburzą. Wróciły ogólne lęki sprzed roku. Nie chce być w
pokoju choć przez chwile sam (nawet jak ogląda bajkę nie pozwala mi wyjść do
kuchni), całe dnie popłakuje, marudzi i jęczy bez konkretnego powodu i celu. Wczoraj
nie chciał iść na spacer, choć normalnie mógłby z dworu nie wracać. Gdy go
trochę na siłę wyciągnęłam stał tylko jak słup soli i marudził „do domu, do
domu”. A w domku nic go nie cieszy, za to łatwo się denerwuje, krzyczy i
złości. Trudny nastał nam czas.
Także pozostaje nam – jedyna metoda naprawcza – wór cierpliwości
i morze czasu.
:( o rany, przykro takie wieści czytać..:(
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że uda się Wam w miarę szybko odbudowac poczucie bezpieczeństwa u Krzysia.
Trzymaj się Aniu, niezmiennie dużo siły Ci życzę..
:( Bidulek , może podczas zabawy dałoby się Krzysiowi to odkręcić, pokazać mu że domek można na nowo odbudować, że nic się nie stało(to taki luźny pomysł z mojej strony).Pewnie sama wiesz Aniu co masz robić najlepiej w końcu to Ty znasz swoje dzieci jak nikt inny.Mimo wszystko mam nadzieję, że pokona swoje lęki, trzymam za to kciuki nieustannie :)
OdpowiedzUsuńowszem owszem - budujemy domki z klocków, malujemy - na razie nie pomaga; on wcziąz myśli o duzych domach,
Usuńchyba najlepszym lekarstwem jest czas.........
(nie lubię tego czasu, bo on zwykle trwa i trwa a ja juz nie taka silna psychicznie jak na początku drogi z Krzysiem...)
Oj, jak to trzeba uważać na to co dziecko słyszy i widzi. I nie sposób przewidzieć co będzie...
OdpowiedzUsuńDużo siły życzę i Tobie i Krzysiowi, w końcu i sprawa domku ucichnie. Tylko ten czas... wiem, czasem strasznie wolno płynie. :(
:*